Pod skrzydłami piękna
Dwie znakomite Osobowości połączyły siły. Marcin Kobierski, autor sztuki pt. „Exit” i Jakub Grzywa, reżyser. Do tej dwójki dołączyli młodzi, fantastyczni uczniowie Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Skawinie. Na scenie wcielają się w role wymagające od nich nie tylko solidnej, twórczej współpracy, ale i jakże mocno osobistego zorganizowania własnej, wyłącznej przestrzeni. To Ich wychodzenie poza strefę komfortu, wrażliwość i autentyczność budują szczególny spektakl.
To sztuka, w której każda minuta jest przemyślana; każdy gest, dopracowany i osobiście zinterpretowany, podkreśla znaczenie słów. Muzyka otula delikatnością, lekko przeszywa ciało, zbyt dosłownie upodabniając znaczenie odgrywanych na scenie ról do współczesnego niejednego życia. Po rozsunięciu kulis w sercu zaczyna się niemałe poruszenie.
Przez dwa tygodnie licealiści odgrywali sztukę przed publicznością. Ani raz nie opadli z sił, nie poddali się, od pierwszego występu do ostatniego, nie zawiedli. Wymagali od siebie więcej, płynęli odważnie trasą wytyczoną terminami występów. Ich wytrwałość, starania i ambicje niczym żagle wypełnione wiatrem, za sterem kapitan gotowy zawalczyć o ich pozytywne emocje, miejsce na Ziemi i cel.
Przygotowani, wyposażeni w odwagę, zmotywowani i wspaniali – uczniowie. Bohaterowie.
Na scenie w sposób niezwykły budują historię, w której każdy w jakimś ułamku znajduje swoje odniesienie. Sztuka niczym okręt wypływa na morze spokojnie i wolno, wprowadzając widza w swój charakter. Południowy, ciepły wiatr nadyma żagle, by po chwili zniknąć za horyzontem i pozwolić uporządkować fakty, oswoić się z potrzebą i skrupulatnością przekazywanych przez aktorów znaczeń. I nagle milczenie, zasłonięta kurtyna, w zasadzie nierefleksyjna, ale wymowna muzyka to jakby zapowiedź czegoś ekscytującego, budowanie napięcia, lecz jeszcze niepewność, czy emocje, które pojawią się za moment, pozwolą spokojnie i bezrefleksyjnie doczekać do końca i tak zwyczajnie wyjść ze spektaklu.
Tak się nie stanie i o tym przekonujemy się po ponownym odsłonięciu kurtyny. Aktorzy sięgają w głąb naszych serc, tak bezpardonowo wpraszają się i „wchodzą” w nasze myśli tym głębiej, im dalej rozwija się historia uciemiężonych i wzbudzających litość Izraelitów. Gdy jedna z nich zaczyna śpiewać, jeszcze nie wiemy, dlaczego nasze oczy stają się wilgotne i pojawia się spontaniczne pragnienie przyłączenia się do słów refrenu. Nie zdążymy zanucić, bowiem spod sceny wypełzają Następni przez duże N i osiągają pierwsze zwycięstwo, wymawiając słowo „Wolność”, o którym śpiewają, i które jak nikt inny rozumieją i kochają. Przejmujący śpiew trwa kilka minut, kończy się ucieczką wystraszonych Hebrajczyków, a na widowni rodzi się pierwsze, szczere, prędko do kieszeni wciskane wzruszenie.
Kontrast dwóch światów jakże wymowny i nieustannie obecny na scenie, staje się pierwszoplanowy.
W sztuce przeplatają się duety, ich relacja na scenie nie potrzebuje scenografii. Znakomicie dobrane światło, charakteryzacja zmęczonych twarzy, wyjątkowa mimika i wreszcie dialog, który mimo że zawęża się do małej przestrzeni między dwojgiem ludzi, ma się wrażenie, że krzyczy na całe gardło. Tak wymownie i dosłownie oddają młodzi ludzie sedno, sens, tak równomiernie i dosłownie rozkładają punkt ciężkości pomiędzy siebie, dają sobie nawzajem czas.
Nieświadomie wykreowany czas niepostrzeżenie wkrada się pomiędzy aktorów i trwa już do końca spektaklu w samym centrum historii. Faraon dostojny i zasłuchany w nieobecną ciszę, wyznacza ruchy Władcy; tak umiejętnie współgrając z wykreowaną prze siebie postacią. Aktorzy nie spieszą się, grają w swoim osobistym, wyważonym tempie.
Cisza, muzyka i czas to atuty spektaklu przerywane kolejnymi przeżyciami. Jednym z nich jest moment wejścia na scenę Hebrajczyka. Zrezygnowany, pozbawiony nadziei, nie zapowiada przejmującej zmiany nastroju. Wymowne milczenie przerywa jego siostra, trzymająca w ręku mandarynkę. Ta szczególna scena szarpie za serce i nie odpuszcza do chwili zejścia dwójki młodych ze sceny. Kolor pogody ducha, słońca i radości w ręku siostry, która jako pierwsza z grona Hebrajczyków szczerze uśmiecha się do widzów, wnosi nadzieję, wiarę w człowieka, bez względu na to, kim jest i odrobinę szczęścia ukrytą w słonecznym cudzie. Pomarańczowy kolor i uśmiech delikatnej dziewczyny tonącej w szarości tła, prawdziwie oddane cierpienie brata – tworzą niepowtarzalną całość dramatu, który rozgrywa się na oczach wzruszonego widza. Prawdziwie oddany ból, pragnienie odpoczynku i okrutne, niszczące zmęczenie splata się z nieuchwytnym jeszcze szczęściem dziewczyny za sprawą znakomitej gry aktorskiej Mai i Oleksija, którzy tworzą piękną scenę nawet mimo przeciwności i rażąco odmiennych uczuć dwojga bliskich sobie ludzi.
Jakub Grzywa dokonuje rzeczy niemożliwych. Aby stworzyć tak nietuzinkową interpretację dekalogu, trzeba mieć nie tylko wyostrzoną intuicję, ale przede wszystkim swego rodzaju umiejętność wydobywania z ludzi odwagi, wrażliwości oraz przekonania ich, ze to co potrafią – jest naprawdę dobre. I faktycznie takie było. Oddać w ręce widzów klimat i podniosłość wypowiadanych przykazań, nadać gestom szczególne znaczenie – potrafią to jedynie ci, którzy wzajemnie siebie rozumieją, którzy sobie ufają i widzą piękny sens w tym, co tworzą.
Spoglądając na sztukę jak na przedsięwzięcie szerokiego formatu, biorąc pod lupę wybrane sceny i starając się niesubiektywnie podchodzić do ich oceny, należy pogratulować wszystkim zaangażowanym w pracę nad spektaklem.
Jakub Grzywa w wyjątkowy sposób reżyseruje to, co między wierszami. I to sprawia, że jego sztuki są niepowtarzalne i nietuzinkowe. Jakub to Reżyser z wielkim oddaniem, pasją i współczesnym spojrzeniem na świat. Wielki szacunek za umiejętność i dar relacji z młodzieżą, za „porwanie” ich w inny lepszy, niebanalny świat.
Spektakl można oglądać wiele razy, a za każdym razem wychodzi się z czymś jeszcze, czego wcześniej nie zdołało się dostrzec i poczuć, bowiem pytanie postawione na samym końcu sztuki, otwiera drzwi do odpowiedzi, które stają się nowym początkiem. Tytuł, każdy z nas zinterpretuje inaczej, i to jeden z powodów, dla których wychodząc, czuje się pewien niedosyt, chce się wrócić i jeszcze raz podążać za aktorami. Sztuka, po której widownia nie pozwalała aktorom zejść ze sceny. Oklaski i owacje na stojąco nie milkły, jak bardzo zasłużone, wiedzą to Oni – Bohaterowie wieczoru – oklaski nie tylko za piękną, staranną i emocjonalną grę aktorską, ale również, a może i przede wszystkim za motywację, chęci i przykład, który dają światu, że warto mieć w życiu swoją przestrzeń, w której przechowywane będą już na zawsze te najwspanialsze i niezapomniane uczucia: satysfakcji, odwagi i wrażliwości, bez której to Wszystko nie byłoby możliwe. Gratulacje dla całego koła teatralnego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego pod kierunkiem prowadzącego Jakuba Grzywy, który reżyseruje piękne emocje.
Dziękujemy Pani Dyrektor Elżbiecie Drążek, za wprowadzenie widzów w klimat spektaklu, potrzebne, ważne słowa, które wyciszały, zachęcały do osobistej refleksji, wspierały w zadumie i wprowadzały w ciszę tak potrzebną nie tylko podczas oglądania spektaklu.
Karolina Turek